Perspektywa Harry'ego.
Obudziło mnie białe, jaskrawe światło. Powoli otworzyłem oczy. Znajdowałem się w szpitalu. Mój lewy nadgarstek zawinięty był w bandaż jałowy, który był przesiąknięty krwią. Na mojej klacie spał Louis, trzymając mnie za rękę. To nie możliwe, przecież Louis...-pomyślałem.
-Louis... Louis, obudź się...-powoli przejechałem ręką po włosach chłopaka.
-Hm... co... Harry?! Ty żyjesz?!-zerwał się.
-Tak i jak widzę Ty też...-wyszeptałem.
-Ja? Czemu miałbym nie żyć?-zapytał zdezorientowany.
-Lottie powiedziała... że nie żyjesz. Że popełniłeś samobójstwo...
-Co?! Ja sobie z nią porozmawiam! To dlatego Ty...
-Tak. Nie mógłbym bez Ciebie żyć.-powiedziałem.
-Nigdy Cię nie zostawię.-pocałował mnie w czoło.-A teraz śpij, za kilka dni wypiszą Cię ze szpitala.-dodał.
-Zostaniesz przy mnie?-zapytałem.
-Oczywiście.-zapewnił. Zasnąłem.
-Louis... Louis, obudź się...-powoli przejechałem ręką po włosach chłopaka.
-Hm... co... Harry?! Ty żyjesz?!-zerwał się.
-Tak i jak widzę Ty też...-wyszeptałem.
-Ja? Czemu miałbym nie żyć?-zapytał zdezorientowany.
-Lottie powiedziała... że nie żyjesz. Że popełniłeś samobójstwo...
-Co?! Ja sobie z nią porozmawiam! To dlatego Ty...
-Tak. Nie mógłbym bez Ciebie żyć.-powiedziałem.
-Nigdy Cię nie zostawię.-pocałował mnie w czoło.-A teraz śpij, za kilka dni wypiszą Cię ze szpitala.-dodał.
-Zostaniesz przy mnie?-zapytałem.
-Oczywiście.-zapewnił. Zasnąłem.
Perspektywa Louis'a. (chwilę później.)
Siedziałem przy Harry'm głaszcząc jego zabandażowaną rękę, kiedy do sali weszły Lottie, Fizzy i moja mama.
-I jak Harry?-zapytała moja mama.
-Zapytaj Lottie, to przecież przez nią.-spojrzałem złowrogo na siostrę.
-Co Ty gadasz, Louis?-zapytała.
-Kto powiedział Harry'emu, że popełniłem samobójstwo? Gdybym nie Ty nie musiałby tu leżeć! On mógł zginąć!-krzyknąłem.
-On był mój, zabrałeś mi go. Zemszczę się.-powiedziała wybiegając z sali. Mama i Fizzy stały oszołomione.
-Przed chwilą się obudził. Będzie dobrze. Musi tylko odpocząć.-wysyczałem przez zęby.
-Louis, kochanie, on wyzdrowieje. Będzie dobrze.-mama przytuliła mnie. Siostra dołączyła do uścisku.
-Kiedy go wypiszą?-zapytała Fizzy.
-Za kilka dni.-odpowiedziałem.
-I co teraz będzie, Louis?-zapytała mama.-Wrócisz do Holmes Chapel?
-Nie, mamo. Zamieszkamy razem z Harry'm w Londynie. Chce być już zawsze przy nim.-uśmiechnąłem się do śpiącego chłopaka.
-To dobrze. Szczególnie, że Tom jeszcze nie siedzi we więzieniu. Może wreszcie będziecie szczęśliwi.-Pogłaskała mnie po ręce.
-Już nic i nikt nie stanie nam na drodze do szczęścia.
Perspektywa Lottie. (kwadrans później.)
-Nie, on cały czas przy nim siedzi. Tak, jestem pewna. Pewnie zamieszkają w Londynie.-krzyczałam do słuchawki. -Nie, Tom, wysłuchaj mnie! Musimy wysłać kogoś, komu zaufają. Ten ktoś ich zniszczy. Ale to nie mogę być ja, rozumiesz? Jutro się spotkamy, jak wrócę do Holmes Chapel.-rozłączyłam się. Był ósmy dzień ferii zimowych 2013 roku. Śnieg padał od kilku dni. Szłam niewielką uliczką Londynu. Rozmyślałam jak zniszczyć związek Harry'ego i Louis'a. Harry powinien być ze mną, nie z nim. Nie cofnę się przed niczym. Zniszczę ich, zniszczę.
Perspektywa Louis'a. (kilka godzin później.)
Szedłem jedną z wielu zaśnieżonych ulic Londynu. Moim celem był sklep spożywczy. Obiecałem Harry'emu, że kupię mu coś lepszego do jedzenia. Szpitalne menu nie było zbyt wyszukane. Wszedłem do pierwszego lepszego sklepu. Podążyłem w stronę półek z owocami. Sięgnąłem bo banany, Harry je lubił. Telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Sięgnąłem po niego. Sms. Nieznany numer. Jeszcze Cię dopadnę.-treść sms'a zszokowała mnie. Z pewnością napisał go Tom. Przez swoją nieuwagę wpadłem na jakiegoś chłopaka.
-Oops, przepraszam, zamyśliłem się.-spojrzałem na niego. To był chłopak, który odwiedzał swoją dziewczynę, która leżała z Harry'm na oddziale w szpitalu.-jestem Louis.-dodałem wyciągając do niego rękę.
-Zayn. Twój przyjaciel chyba leży na sali z moją dziewczyną, no nie?-uśmiechnął się.
-Tak, zgadza się.-powiedziałem.-Właśnie robię dla niego zakupy i idę go odwiedzić.
-Ja podobnie, może pójdziemy razem?-zapytał.
-Jasne.-zgodziłem się. Zrobiliśmy razem zakupy i ruszyliśmy w stronę szpitala. Zayn był sympatyczny. Jego dziewczyna, Perrie, trafiła do szpitala z tego samego powodu co Harry. Też się cięła. Nie pytałem wtedy o powody jej samo okaleczania się.
Weszliśmy na salę. Harry rozmawiał z Perrie. Chyba już zdążyli się poznać. Zayn podszedł do Perrie i pocałował ją. Wręczyłem Harry'emu zakupy i ucałowałem go w policzek.
-Jak się czujesz?-zapytałem siadając na krześle obok łóżka.
-Dobrze. Czekam tylko, aż mnie stąd wypuszczą.-odpowiedział z iskierkami radości w oczach. Nie chciałem wspominać wtedy o tajemniczym sms'ie. Nie chciałem go denerwować.
________________________
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać!
Opuściła mnie wena :c
Ale dzisiaj pojawiam się z nowym rozdziałem.
Podoba Wam się?
Piszcie xx.
~Juliette.