czwartek, 7 lutego 2013

Day 8.

Tytuł dnia: "This is the part of me."


Rozdział dedykuję kochanym @iloveyousunn, @VenusDuff, @kochamMalika, @Mam_Kota_Gizma oraz @Love_Larry4ever.

Specjalna dedykacja dla @SexLoueh oraz @SexHarreh, miłych ferii, sweethearts! xoxo.

Perspektywa Louis'ego.

W szpitalu zjawiłem się około jedenastej. Dzisiaj mieli wypuścić Harry'ego do domu. Nareszcie. Od dzisiaj będziemy mieszkać w domu Harry'ego z jego mamą, ojczymem oraz siostrą. Mamy nadzieję, że nasze życie zaczniemy od nowa, razem.

Było chwilę po jedenastej, gdy wszedłem do sali, w której leżał Harry. Loczek akurat się pakował. Gdy mnie zobaczył, odruchowo rzucił mi się na szyję. Odwzajemniłem uścisk. W łóżku stojącym obok naszej dwójki leżała Perrie. Ona też miała wyjść dzisiaj ze szpitala. 
-Cześć! -krzyknął Zayn, który właśnie zjawił się na sali. Podszedł do Perrie i ucałował ją w policzek. -Ktoś tu chyba dzisiaj wychodzi ze szpitala...-podszedł do nas i poklepał nas po plecach.
-Tak, nareszcie.-uśmiechnął się Harry.
-No to wynocha do domu nacieszyć się sobą!-krzyknął żartobliwie. Zabrałem Harry'emu torbę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Po drodze cały czas żartowaliśmy i planowaliśmy wspólną przyszłość.
-I pójdziemy razem na studia, dobrze?-pytał loczek. Miał entuzjazm pięcioletniego dziecka, to właśnie w nim kochałem.
-Dobrze, kochanie. A co chciałbyś studiować?
-Wszystko mi jedno, byleby z Tobą!-krzyknął i kolejny raz rzucił mi się na szyję. 

W domu zostaliśmy ciepło powitani przez rodzinę Harry'ego.
-Kochanie, jak się czujesz?-zapytała mama Harry'ego tuląc go.
-Dobrze, mamo.-odpowiedział.
-Witaj, Louis!-uścisnęła mnie. Była dla mnie jak druga mama.
-Dzień dobry pani!-odpowiedziałem. 
-Zaraz obiad, siadajcie do stołu.-zajęliśmy miejsca. Siostra Harry'ego weszła do kuchni i przywitała się z nami. Później dołączył do nas ojczym Harry'ego. Uwielbiałem jego rodzinę, czułem się przy nich jak w domu.
Zjedliśmy obiad a później ruszyliśmy do naszego wspólnego pokoju. Rozpakowaliśmy walizkę. 
-To co, przebieramy się i idziemy? -zapytał Harold.
-Ale dokąd?-byłem zdezorientowany.
-No na imprezę! Trzeba uczcić to, że wyszedłem ze szpitala!
-No dobrze... Gdzie zamierzasz pójść?-zapytałem.
-Znam niezły klub, niedaleko stąd...-odpowiedział wyjmując ciuchy z szafy i ruszając do łazienki. Ja w tym czasie sprawdziłem swojego Twitter'a. Powiadomiłem moich followersów, że jestem online i otrzymałem nowego tweet'a.
"Cześć słońce, jak się trzymasz?"-był on od mojej internetowej przyjaciółki, którą poznałem kilka miesięcy temu. Popisałem z nią chwilę. Często bywała dla mnie ogromnym wsparciem... Po kilkunastu minutach Harry wrócił do pokoju. Zabrałem swoje rzeczy i poszedłem się odświeżyć. 
Około dwudziestej szliśmy w stronę mieszkania Perrie i Zayn'a.  Gdy staliśmy już pod blokiem zadzwoniłem do Zayn'a.
-Jesteśmy na dole. Długo jeszcze?
-Już schodzimy.-odpowiedział mulat. W czwórkę ruszyliśmy w stronę klubu. Nie był duży, panował w nim niezły tłok. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy po drinku. Zayn z Perrie ruszyli na parkiet a my siedzieliśmy i rozmawialiśmy. 
-Wiesz, chyba nigdy nie wybaczę Lottie tego co mi zrobiła.-jąkałem się. Chyba za dużo wypiłem...
-Ja Cię doskonale rozumiem, Lottie to suka!-odpowiedział Harry klepiąc mnie po plecach.
-Chętnie bym się na niej zemścił.
-Ja też. Wszystko w swoim czasie...-Harry wstał i złapał mnie za rękę. -Idziemy tańczyć?-zapytał. Podążyliśmy na parkiet. Akurat leciała wolna piosenka. Harry objął mnie chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Wszyscy ludzie patrzyli się na nas, ale my mieliśmy to gdzieś. Byliśmy szczęśliwi. No i trochę pijani. -Idziemy do łazienki?-zapytał Harry unosząc lekko głowę.
-Czytasz mi w myślach.-odpowiedziałem ciągnąć go w stronę męskiej toalety. Zamknęliśmy się w kabinie całując się. Ręka Harry'ego powoli zjeżdżała do moich spodni...
Około godzinę później wyszliśmy z toalety by poszukać Perrie i Zayn'a. Zrobiło się późno a my byliśmy nieźle zmęczeni... Kilkanaście minut później wyszliśmy z klubu w komplecie. 


Perspektywa Harry'ego.

Zamiast złapać taksówkę postanowiliśmy wrócić na piechotę. Wyglądało to dość chaotycznie, ponieważ byliśmy już nieźle schlani. 
-Ohh, już wiem! Możemy coś zaśpiewać!-zasugerował Zayn potykając się.
-Tylko co?-powiedział Lou. Po chwili Zayn z Perrie zaczęli śpiewać piosenkę "As Long As You Love Me" a my dołączyliśmy do nich. Naprawdę dobrze się bawiliśmy, chociaż zapewne wyglądaliśmy jak chorzy psychicznie. Gdy skończyliśmy Zayn powiedział:
-Całkiem nieźle tam to wychodzi! Moglibyśmy założyć zespół i iść do XFactor!-był wyraźnie rozemocjonowany. 
-Tak! Będziemy gwiazdami!-krzyknął Louis. Wtedy sami nie wiedzieliśmy co mówimy. Po pół godzinnej drodze wreszcie trafiliśmy do domu. Na szczęście wszyscy już spali.

_____________________________________
Jest, wreszcie napisałam!
Planuję dokończyć tego bloga i być może nawet zrobić kontynuacje :)
Jak Wam się podoba?
Love ya all!

~Juliette.


czwartek, 24 stycznia 2013

Day 7.

Tytuł dnia: "Welcome in new life."


Perspektywa Harry'ego.

Obudziło mnie białe, jaskrawe światło. Powoli otworzyłem oczy. Znajdowałem się w szpitalu. Mój lewy nadgarstek zawinięty był w bandaż jałowy, który był przesiąknięty krwią. Na mojej klacie spał Louis, trzymając mnie za rękę. To nie możliwe, przecież Louis...-pomyślałem.
-Louis... Louis, obudź się...-powoli przejechałem ręką po włosach chłopaka.
-Hm... co... Harry?! Ty żyjesz?!-zerwał się.
-Tak i jak widzę Ty też...-wyszeptałem.
-Ja? Czemu miałbym nie żyć?-zapytał zdezorientowany.
-Lottie powiedziała... że nie żyjesz. Że popełniłeś samobójstwo...
-Co?! Ja sobie z nią porozmawiam! To dlatego Ty...
-Tak. Nie mógłbym bez Ciebie żyć.-powiedziałem.
-Nigdy Cię nie zostawię.-pocałował mnie w czoło.-A teraz śpij, za kilka dni wypiszą Cię ze szpitala.-dodał.
-Zostaniesz przy mnie?-zapytałem.
-Oczywiście.-zapewnił. Zasnąłem.

Perspektywa Louis'a. (chwilę później.)

Siedziałem przy Harry'm głaszcząc jego zabandażowaną rękę, kiedy do sali weszły Lottie, Fizzy i moja mama.
-I jak Harry?-zapytała moja mama.
-Zapytaj Lottie, to przecież przez nią.-spojrzałem złowrogo na siostrę.
-Co Ty gadasz, Louis?-zapytała.
-Kto powiedział Harry'emu, że popełniłem samobójstwo? Gdybym nie Ty nie musiałby tu leżeć! On mógł zginąć!-krzyknąłem.
-On był mój, zabrałeś mi go. Zemszczę się.-powiedziała wybiegając z sali. Mama i Fizzy stały oszołomione. 
-Przed chwilą się obudził. Będzie dobrze. Musi tylko odpocząć.-wysyczałem przez zęby.
-Louis, kochanie, on wyzdrowieje. Będzie dobrze.-mama przytuliła mnie. Siostra dołączyła do uścisku. 
-Kiedy go wypiszą?-zapytała Fizzy.
-Za kilka dni.-odpowiedziałem.
-I co teraz będzie, Louis?-zapytała mama.-Wrócisz do Holmes Chapel?
-Nie, mamo. Zamieszkamy razem z Harry'm w Londynie. Chce być już zawsze przy nim.-uśmiechnąłem się do śpiącego chłopaka.
-To dobrze. Szczególnie, że Tom jeszcze nie siedzi we więzieniu. Może wreszcie będziecie szczęśliwi.-Pogłaskała mnie po ręce.
-Już nic i nikt nie stanie nam na drodze do szczęścia.

Perspektywa Lottie. (kwadrans później.)

-Nie, on cały czas przy nim siedzi. Tak, jestem pewna. Pewnie zamieszkają w Londynie.-krzyczałam do słuchawki. -Nie, Tom, wysłuchaj mnie! Musimy wysłać kogoś, komu zaufają. Ten ktoś ich zniszczy. Ale to nie mogę być ja, rozumiesz? Jutro się spotkamy, jak wrócę do Holmes Chapel.-rozłączyłam się. Był ósmy dzień ferii zimowych 2013 roku. Śnieg padał od kilku dni. Szłam niewielką uliczką Londynu. Rozmyślałam jak zniszczyć związek Harry'ego i Louis'a. Harry powinien być ze mną, nie z nim. Nie cofnę się przed niczym. Zniszczę ich, zniszczę.

Perspektywa Louis'a. (kilka godzin później.)

Szedłem jedną z wielu zaśnieżonych ulic Londynu. Moim celem był sklep spożywczy. Obiecałem Harry'emu, że kupię mu coś lepszego do jedzenia. Szpitalne menu nie było zbyt wyszukane. Wszedłem do pierwszego lepszego sklepu. Podążyłem w stronę półek z owocami. Sięgnąłem bo banany, Harry je lubił. Telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Sięgnąłem po niego. Sms. Nieznany numer. Jeszcze Cię dopadnę.-treść sms'a zszokowała mnie. Z pewnością napisał go Tom. Przez swoją nieuwagę wpadłem na jakiegoś chłopaka. 
-Oops, przepraszam, zamyśliłem się.-spojrzałem na niego. To był chłopak, który odwiedzał swoją dziewczynę, która leżała z Harry'm na oddziale w szpitalu.-jestem Louis.-dodałem wyciągając do niego rękę.
-Zayn. Twój przyjaciel chyba leży na sali z moją dziewczyną, no nie?-uśmiechnął się.
-Tak, zgadza się.-powiedziałem.-Właśnie robię dla niego zakupy i idę go odwiedzić. 
-Ja podobnie, może pójdziemy razem?-zapytał.
-Jasne.-zgodziłem się. Zrobiliśmy razem zakupy i ruszyliśmy w stronę szpitala. Zayn był sympatyczny. Jego dziewczyna, Perrie, trafiła do szpitala z tego samego powodu co Harry. Też się cięła. Nie pytałem wtedy o powody jej samo okaleczania się. 
Weszliśmy na salę. Harry rozmawiał z Perrie. Chyba już zdążyli się poznać. Zayn podszedł do Perrie i pocałował ją. Wręczyłem Harry'emu zakupy i ucałowałem go w policzek.
-Jak się czujesz?-zapytałem siadając na krześle obok łóżka.
-Dobrze. Czekam tylko, aż mnie stąd wypuszczą.-odpowiedział z iskierkami radości w oczach. Nie chciałem wspominać wtedy o tajemniczym sms'ie. Nie chciałem go denerwować. 

________________________
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać!
Opuściła mnie wena :c
Ale dzisiaj pojawiam się z nowym rozdziałem.
Podoba Wam się?
Piszcie xx.

~Juliette.

piątek, 18 stycznia 2013

Day 6.

Tytuł dnia 6: "It's time to say goodbye."

Specjalna dedykacja dla jednej z moich kochanych czytelniczek, @Immpossiblee :)


Perspektywa Harry'ego.

Jak obiecałem sobie dzień wcześniej, z samego rana poszedłem do Louis'a. Miałem ogromną nadzieję, że dzisiaj czuje się już dobrze. Jak zawsze zapukałem do drzwi. Otworzyła mi... Lottie. Wyjątkowo poważna. 
-Jak... Jak Louis?-zapytałem jąkając się. Było mi trochę niezręcznie po wczorajszej rozmowie. 
-To przez Ciebie!-krzyknęła waląc we mnie pięściami.
-Co się stało, do cholery?!-złapałem ją za nadgarstki i spojrzałem w oczy. Płakała.
-Louis popełnił samobójstwo. Znalazłam go dziś rano.-zamurowało mnie. Obiecał, że będziemy razem. Obiecał, że będzie mój na zawsze. Obiecał... Zacząłem płakać. 
Rzuciłem się biegiem do domu. 


Perspektywa Louis'a.

-Kto to był?-zapytałem siostrę, która przed chwilą poszła otworzyć drzwi. 
-A nikt, listonosz.-powiedziała siadając obok mnie na fotelu. Od wczoraj mama i siostry nie pozwalały mi wstawać. Nie czułem się aż tak źle, szczerze to bywało gorzej. 
-Kochanie, jedziemy na policje.-powiedziała mama ubierając płaszcz.
-Już idę.-powoli ruszyłem w stronę drzwi. Połowę wczorajszej nocy opowiadałem mamie o wszystkich moich problemach. O Tom'ie. Opowiedziałem też o uczuciu do Harry'ego. Przyjęła to... Dobrze. O dziwo. 

Na policji zadawali mi miliony pytań. Gdy w końcu wyszliśmy z przesłuchania zadzwonił mój telefon.
-Halo? Dzień dobry panie Welsh.-powiedziałem.
-Louis, Harry próbował popełnić samobójstwo. Muszę do niego jechać, teraz.-mówił zdenerwowany dziadek Harry'ego.
-Niech się pan nie rusza, zaraz przyjdę i pojedziemy razem.-wybiegłem z komisariatu policji rozłączając się. Boże, Harry, co Ty sobie zrobiłeś?! Mieliśmy być razem. Na zawsze.


Perspektywa Harry'ego. (Kilka godzin wcześniej.)


Wpadłem do mojego pokoju. Zacząłem się pakować. Płakałem. Cały czas. Wrzuciłem wszystkie moje rzeczy do walizki i wybiegłem z domu. Miałem szansę zdążyć na popołudniowy pociąg do Londynu. Na dworcu wybiegłem z samochodu i wsiadłem do pociągu. Zająłem miejsce w przedziale i znowu zacząłem płakać. Gdy przyjeżdżałem do Londynu obiecałem sobie, że gdy wyjadę nie będę tym samym Harry'm. To się zgadzało. Tak źle nigdy ze mną nie było. Teraz nie mam już po co żyć. Straciłem Louis'a. To wszystko przeze mnie. Gdyby nie ja, Tom nie skrzywdziłby go tak bardzo. To przeze mnie. Przeze mnie.-myślałem. 

Trzy godziny później wszedłem do mojego domu. Pusto. Ulżyło mi. Poszedłem prosto do mojego pokoju. Z szuflady szafki nocnej wyciągnąłem jedną z kilkunastu żyletek. Siadając na łóżku odwinąłem bandaż z lewej ręki. Zacząłem ciąć się po ręce. Jednak bardziej, niż zazwyczaj. 

Już niedługo będę z Tobą, Louis.-powiedziałem po cichu.

Powoli odpływałem w wieczny sen, gdy nagle ktoś wpadł do pokoju. Gemma.
-Harry, co Ty zrobiłeś, Harry!-krzyczała. Straciłem przytomność.

________________________________________________
Wiem, że jest bardzo krótki, ale naprawdę nic więcej nie mogłam dopisać.
Pytanie:
Co sądzicie o Lottie?
Przypuszczam, że napędziłam Wam stracha z Louis'em. 
Z góry dziękuję za komentarze xoxo

Czytasz = komentujesz. :)

~Juliette.


czwartek, 17 stycznia 2013

Day 5.

Tytuł dnia: "I fixed it."

Dedykacja dla wspaniałej Darii (@DarcyStylesxx69). 
Pamiętaj, że Cię kochamy! Bądź silna, siostro! 


Perspektywa Louis'a.


Było dokładnie południe, gdy zapukałem do drzwi domu Harry'ego. Strasznie bałem się nadchodzącej rozmowy, ponieważ wiedziałem, że będę musiał wyznać wszystkie swoje uczucia. 
-Oh, cześć Louis, wchodź.-wpuścił mnie dziadek Harry'ego z szerokim uśmiechem. Odwzajemniłem uśmiech i od razu skierowałem się do pokoju Harry'ego. Zapukałem.
-Wejść.-krzyknął. Powoli otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka. Harry leżał na łóżku a wokół niego porozrzucane były zakrwawione chusteczki. Całą lewą rękę zawiniętą miał w gruby bandaż. 
-O mój Boże, Harry! Co Ty zrobiłeś?!-krzyknąłem podchodząc do niego. Chłopak ani drgnął. Tylko patrzył się w sufit z szeroko otwartymi oczami.
-Nie mam już po co żyć. Bez Ciebie przypomina mi się wszystko.
-Co Harry, co Ci się przypomina?-zapytałem siadając obok niego na łóżku i łapiąc go za rękę, głaszcząc po bandażu.
-To było dwa lata temu. Dwa lata, cztery miesiące i pięć dni. Poszedłem wtedy do klubu z kolegami. Piliśmy, dużo. W pewnym momencie musiałem wyjść do toalety. W łazience napadło mnie dwóch facetów. Pobiło, zgwałciło, robili chyba wszystkie najokropniejsze rzeczy znane ludzkości. To bolało. To nadal boli. Od tamtego czasu samo okaleczam się. Nawet, gdy zdenerwuję się o byle co. Ale gdy spotkałem tutaj Ciebie, wszystko się zmieniło. Zakochałem się w Tobie i zrozumiałem, że tylko z Twoją pomocą mogę o tym zapomnieć. Ale Ty mnie nie chcesz, więc moje życie się skończyło. -płakał. 
-Harry, ja... Nie wiedziałem... Ja przyszedłem tutaj, żeby Ci powiedzieć, że Cię kocham, Harry, kocham! To nie jest zauroczenie, to miłość. Teraz to wiem.-spojrzałem mu w oczy. Chłopak podniósł się na rękach. Pocałował mnie. Ten pocałunek był zupełnie inny niż tamten. Ten był delikatny, czuły. Tak jakby Harry czegoś się bał. Powoli złapałem go za koszulkę i zerwałem ją z niego. Chłopak zrobił to samo. Przewrócił mnie na łóżko i zaczął rozpinać moje spodnie. 
-Wiesz, że możemy tego żałować? Może nie jesteś jeszcze gotowy, dużo przeżyłeś...-powiedziałem.
-Pieprz mnie, Louis!-krzyknął.
I stało się. Po prostu.

Dwie godziny później leżeliśmy wtuleni w siebie.
-Loueh, pójdziesz na policje? Doniesiesz na Tom'a?-zapytał Harry z nadzieją.
-Oczywiście Harry, obiecuję. A teraz śpij, jestem przy Tobie.-odpowiedziałem. Harry zasnął. Już pół godziny później po cichu zbierałem z podłogi swoje ubrania. Zamierzałem pójść na policję, tak jak obiecałem Harry'emu. Po drodze jednak zamurowało mnie.
Kurwa. Teraz nie mam przecież DNA Tom'a tylko Harry'ego... Muszę to naprawić. Muszę!-pomyślałem i zawróciłem w stronę domu Tom'a. 

Perspektywa Harry'ego.

Obudziłem się w pustym pokoju. Loueh, obiecałeś, że mnie nie zostawisz!-pomyślałem. Wstałem i rozejrzałem się. Na mojej szafce nocnej zauważyłem niewielką karteczkę.

"Poszedłem na policję. Zabrałem żyletkę. Kocham Cię, Louis."

Zacząłem płakać ze szczęścia. Zrobił to dla mnie. Ubrałem się i zszedłem na dół na obiad. Było bardzo miło. Chwilę po obiedzie zadzwonił mój telefon. Louis. 
-Harruś, przyjedziesz po mnie? Boli mnie.-podał mi adres i rozłączył się. Bez słowa wybiegłem z domu ze łzami w oczach. Wsiadłem do samochodu dziadka. Wyjechałem na trasę, która prowadziła za miasto. Kawałek przed domem, w którym mieszkał Tom, był Louis. Siedział na chodniku cały poobijany i pokaleczony. Wybiegłem z samochodu i pomogłem Louis'owi wstać i wsiąść do niego. Szybko zawiozłem go do jego domu. Z całej siły waliłem pięścią w drzwi, aż w końcu otworzyła mi mama Louis'a.
-O mój Boże, synku, co Ci się stało?!-krzyknęła i zabrała chłopaka do salonu. Podeszła do mnie Lottie. 
-Harry, możemy porozmawiać na dworze?-zapytała. Byłem bardzo zdenerwowany ale dotarło do mnie, że bardziej Louis'owi nie mogłem już pomóc. 
-Jasne.-rzuciłem. Wyszliśmy przed dom. 
-Wiesz, Harry, chyba się w Tobie zakochałam.-powiedziała przybliżając się do mnie. Zamarłem.
-Lottie, czy wiesz, że kocham Louis'a?-zapytałem.
-Harruś, słońce, przecież wiem, że nie jesteś gejem. Jesteśmy dla siebie stworzeni.-zaczęła głaskać mój tors.
-Co Ty robisz do cholery?! Opanuj się, dziewczyno!-krzyknąłem.-Nie kocham Cię, rozumiesz?! Kocham Twojego brata!-zostawiłem ją i pobiegłem w stronę samochodu. Odjechałem. 

Całą noc rozmyślałem o tym jak czuje się Louis. Około północy dostałem od niego sms'a.

"Dziękuję za pomoc, kocham Cię. ~Na zawsze Twój, Louis."

Wiedziałem, że wszystko będzie dobrze. Obiecałem sobie, że na drugi dzień pójdę do Louis'a i będę przy nim. Będę z nim już na zawsze.

__________________________________________________
Męczyłam się z tym rozdziałem cztery godziny.
Pytanie:
Co wydarzy się dalej?
Piszcie. Dziękuję za 9 komentarzy <3.

~Juliette.

środa, 16 stycznia 2013

Day 4.

Tytuł dnia: "Oops, we did it?!"


Rozdział dedykuję czytelniczkom, które są ze mną od początku i komentują każdy rozdział :) Dziękuję Wam za to, jesteście cudowne! xoxo.


Perspektywa Louis'a.

Światło przedzierające się przez zasłony pokoju zaczęło razić mnie w oczy. Obudziłem się i przeciągnąłem leniwie. Moja głowa, co do chuja...-pomyślałem i przekręciłem się na drugi bok. Przeraziłem się. Obok mnie leżał Harry w samych bokserkach. Patrzył na mnie przestraszony.
-Louis, czy my... No wiesz...-zaczął.
-Nie wiem. Nie pamiętam.-odpowiedziałem łapiąc się za głowę.-Chyba... Chyba się całowaliśmy...-dodałem.
-O kurwa... A dobrze chociaż całowałem?-zapytał. Zaśmiałem się i rzuciłem w niego poduszką.
-Nie było źle...-spoważniałem.
-Dzięki. Ostatnie co pamiętam z wczoraj to jak powiedziałeś mi, że jesteś gejem.-wspomniał. Kurwa mać, że też akurat to musiał pamiętać... -Głupio to wczoraj zabrzmiało, bo palnąłem coś bezsensownego. Też jestem gejem, Louis.-zamarłem. Nie wiedziałem czy to dobrze, czy źle... Być może ta myśl będzie tylko przyciągała mnie do Harrego? Harry jest uroczy, przyznaję bez bicia. Nie wiem, może i mi się podoba. Mam chłopaka, który mnie kocha. Kocha, na pewno...
-To fajnie, że jesteś gejem, może będziemy się lepiej rozumieli...-powiedziałem w końcu. 
-No tak, racja. Wiesz, bo wiele osób prosiło mnie, żebym z Tobą porozmawiał...-jąkał się.-A skoro leżymy już w jednym łóżku, prawie nadzy to może mógłbyś...
-Nie, kurwa! Nie mogę! Czy możecie wszyscy przestać wreszcie wtrącać się w nie swoje sprawy?! Jestem szczęśliwy, rozumiesz!-krzyknąłem wstając z łóżka. Harry zaniemówił. Swoimi szeroko otwartymi oczami patrzył na moje ciało, które było pełne siniaków, zadrapań i blizn. 
-Loui, kto Ci to zrobił?-zapytał przerażony.
-Co?! Nikt, nic, nie ważne. Muszę iść...-zacząłem zbierać z podłogi swoje ciuchy. Chciałem jak najszybciej wyjść z jego domu.
-Lou, zaczekaj!-złapał mnie za rękę wstając. Nie chciał puścić.-Kto Ci to zrobił, Loui, powiedz mi, jesteśmy przyjaciółmi.
-Ja... Ja nie mogę, nie potrafię, nie chcę...
-Posłuchaj, Loui... Ja mam depresję. Dwa lata temu zdarzyło się coś, co mnie zmieniło. Przypuszczam, że nigdy nie zapomnę tego zdarzenia. Chcę Ci pomóc, żeby nie było za późno i żebyś Ty nie musiał cierpieć... Daj sobie pomóc, proszę...-miał zaszklone oczy, prawie płakał. 
-Dwa lata temu poznałem faceta.-zacząłem.-Jest starszy ode mnie o całe 15 lat... Ale mi to nie przeszkadza. On chciał się spotykać. Nie przeszkadzało mi to. Później poszliśmy do łóżka i... Nie pamiętam. Za każdym razem, gdy do niego jadę daje mi taki napój... Nigdy nie pamiętam co dzieję się później. Następnego dnia budzę się cały posiniaczony i wszystko mnie boli. Możesz uznać, że daję się mu wykorzystywać ale on mnie kocha. Kocha, na pewno...-Harry spojrzał na mnie z powagą.
-Loui, on Cię nie kocha...-zaczął powoli. 
-Kocha! Nikt inny nie kochałby mnie tak jak on! Wiesz czemu? Bo jestem gejem!-krzyczałem.
-Ja... Ja kochałbym Cię milion razy mocniej niż on! Moglibyśmy spróbować, wiesz?!-krzyczał załamując ręce.
-Słucham? Co... Co Ty powiedziałeś? Że mógłbyś... Mnie kochać?
-Tak, Loui, mógłbym! Bylibyśmy parą idealną! Jesteś wspaniały, znam Cię jak nikt inny! I ja chyba... Ja chyba coś do Ciebie czuję...-powiedział. Spojrzałem mu prosto w oczy. Słona łza spłynęła po moim policzku. Bałem się, że on będzie krzywdził mnie tak jak Tom. Wydawało mi się, że już nigdy nie będę w stanie zaangażować się w żaden związek. Wybiegłem z domu Harrego. Pobiegłem do siebie. Wszedłem prosto do swojego pokoju. Po drodze widziała mnie Lottie. 
-Louis, mogę?-zapukała do drzwi mojego pokoju uchylając je.
-A wchodź, wszystko mi jedno.-powiedziałem płacząc w poduszkę.
-Co się stało?-zapytała. Musiałem jej powiedzieć o wszystkim. Opowiedziałem jej o Tomie.
-Byłeś teraz u niego?-zapytała z płaczem, gdy skończyłem opowiadać.
-Nie...
-To dlaczego płaczesz?
-Byłem u Harrego. Powiedział, że coś do mnie czuję a ja... A ja boję się, że on skrzywdzi mnie tak jak Tom. Boję się zaangażować...-płakałem.
-A czy Ty... Czy Ty go kochasz? -zapytała po chwili.
-Ja? Czy ja go kocham? Nie wiem... Nie zastanawiałem się nad tym...
-Musisz się nad tym zastanowić Louis. Nie możesz dawać nadziei Harremu. Musisz powiedzieć mu prawdę. Widzę, że coś do niego czujesz. 
-Sam nie wiem. Zawsze był mi bliski, ale miłość to co innego... Muszę to przemyśleć.-powiedziałem. 
-Zostawiam Cię samego. Jakbyś czegoś potrzebował to wołaj.-Lottie wyszła z mojego pokoju. Zostałem sam z problemem, z którym sam musiałem się uporać.


Perspektywa Harrego.

Pewnie jesteście zdziwieni, że zakochałem się w Louis'ie. To się stało, po prostu. Całą wczorajszą noc spędziłem na rozmyślaniu o nim i o jego zielonych tęczówkach. Teraz, gdy znałem już jego problem obiecałem sobie, że mu pomogę. Możecie się śmiać "Chłopak, który sam od dwóch lat nie potrafi poradzić sobie z własnym problemem chce pomagać innym rozwiązywać ich problemy." Ale jestem żałosny. Ale Louis'owi musiałem pomóc. Musiałem.

Leżałem sam w moim pokoju płacząc. Czy Louis mnie kocha?-ta myśl nie dawała mi spokoju. Pamiętam, jak jeszcze dwie godziny temu siedział u mnie na łóżku i powtarzał "Tom mnie kocha, Tom mnie kocha..." Nie znałem Tom'a. Ba, nawet nie chciałem go poznać. Nienawidziłem go, ponieważ krzywdził Louis'a. Tom powinien wylądować we więzieniu. Kocha go. Tak, oczywiście. A codziennie daje mu wpierdol z miłości.* 
Został mi niecały tydzień i cała masa problemów do rozwiązania. 
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Lottie.
-Cześć Harruś, mogę przyjść?-zapytała, gdy odebrałem.
-Jasne.-głos mi się załamywał...
-Będę za 15 minut.-powiedziała rozłączając się.
Równo piętnaście minut po zakończeniu rozmowy zapukała do drzwi mojego pokoju.
-Wchooodź.-jęknąłem. Weszła i usiadła obok mnie na łóżku. Podniosłem się na rękach do pozycji siedzącej. 
-Louis wszystko mi powiedział.-zaczęła.-Jesteś gejem, on też. On nie kocha Tom'a. On jest od niego uzależniony, boi się go. Tylko Ty możesz mu pomóc.
-On nie chce mnie znać, bo powiedziałem, że zakochałem się w nim.-płakałem.
-On też coś czuje, tylko, że on się boi. Boi się zaangażować.-zamurowało mnie. To znaczy, że nie wszystko było jeszcze stracone... Nadal miałem szansę. 

Czułem, że razem z Louis'em jesteśmy w stanie nawzajem rozwiązać swoje problemy.

*Pozwoliłam sobie zacytować jedną z moich kochanych czytelniczek xoxo (Larry'sLovee)

__________________________________
Awww, było 9 komentarzy! *-*
Oczywiście, że możecie zostawiać swoje Twittery, bym mogła Was informować :)
I pytanie:
Czy uważacie, że akcja rozgrywa się zbyt szybko?
W zakładce "Pytania?" możecie zadawać pytania mi oraz postacią :)

~Juliette.

wtorek, 15 stycznia 2013

Day 3.

Tytuł dnia: "First touch, first kiss..."

Specjalne podziękowania dla mojej korekty i pomocnika Klajdły :) 
Dziękuję za pomoc, bez Ciebie nie dałabym rady tego napisać!

Perspektywa Harrego. 

Około dziesiątej przyszła po mnie Lottie. Mieliśmy iść razem na zakupy. Przed jedenastą doszliśmy do centrum handlowego. Około dwie godziny chodziliśmy po sklepach kupując najróżniejsze rzeczy. Wracając wybraliśmy się do StarBucksa na kawę.
-O co chodzi z Louis'em?-zaczęła rozmowę Lott, sącząc powoli swoje cappucino.
-Ale... W jakim sensie?-zapytałem zdezorientowany.
-On od zawsze był Ci bliski. Byliście najlepszymi przyjaciółmi... Myślałam, że zauważysz, że coś złego się z nim dzieje.-powiedziała.
-Zauważyłem to... Ale nie mam zielonego pojęcia co się z nim dzieje.-powiedziałem szczerze.-spróbuję się dowiedzieć, obiecuję.
-Dzięki, Harry.-wtuliła się we mnie. Odprowadziłem ją do domu i sam wróciłem, by przygotować się na imprezę.

Lottie, proszę, nie tul się do mnie, nie chcę Cię zranić... ~myśli Harrego.


Perspektywa Louis'a.

Było południe, leżałem na łóżku w swoim pokoju zapatrzony w sufit. Bałem się ruszyć, bałem się bólu, który z pewnością przeszyje moje ciało, gdy tylko to zrobię. Byłem cały posiniaczony. Znowu... Chciałem przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Wybiegłem z domu dziadka Harrego, wsiadłem do samochodu, oberwałem. Później pamiętam tylko liczne wyzwiska, ciemny dom oraz schody. I jeszcze ten magiczny napój, po którym zawsze traciłem przytomność. To w sumie było mi na rękę, ponieważ nie odczuwałem bólu, który mi zadawano. Nie, nie jestem dziwką. Nie macie podstaw, by tak myśleć. To, że codziennie wyjeżdżam za miasto z dorosłym mężczyzną nie znaczy, że jestem dziwką. Proszę Was. Jest różnica. Tom mnie kocha. Kocha, na pewno... 

Musiałem wstać, by wziąć prysznic i ubrać się. Za godzinę musiałem być po Harrego. Umyłem się i ubrałem w najlepsze ciuchy. Po czterdziestu minutach ruszyłem w stronę domu dziadka Harrego. Zadzwoniłem do drzwi i po chwili otworzył mi Harry. Ładnie ubrany, zadbany, jak zawsze. Nie miałem pojęcia dlaczego wydawał mi się inny. Taki... smutny. Jakby nękało go coś, z czym za chuja nie potrafił sobie poradzić. Musiałem mu pomóc. Chciałem mu pomóc. Od zawsze był mi bliski. Zbyt bliski... Co kurwa? Czy mi podobał się... NIE.

-Dokąd idziemy?-zapytał Harreh, gdy przywitał się ze mną.
-Do Tradis'a. Niezły klub.-powiedziałem i ruszyliśmy w stronę klubu. Było dość tłoczno a zapach alkoholu unosił się w powietrzu. Ja jednak lubiłem ten klub. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy po drinku. Piliśmy je dość długo, ponieważ w między czasie dużo rozmawialiśmy. Było genialnie. Żałowałem, że Harry mieszka tak daleko mnie. Byłby naprawdę dobrym przyjacielem. A może nawet byłby... 

Ruszyliśmy na parkiet. Duuużo się wygłupialiśmy aż w końcu nasz taniec przeszedł na trochę inny poziom. Trochę... Erotyczny? O mój Boże, byłem schlany. Jego ręce zjeżdżały kolejno w dół mojego ciała, później w górę. Przetańczyliśmy tak kilka szybkich piosenek, aż w końcu DJ puścił wolną. Harry bez zastanowienia objął mnie mocno w pasie i wtulił się we mnie. Odwzajemniłem uścisk. Nie wiedziałem wtedy co się ze mną dzieje. Z Tomem nigdy tak nie robiliśmy. Gdy piosenka się skończyła usiedliśmy na czerwonej, skórzanej kanapie i pijąc jeszcze jednego drinka rozmawialiśmy.
-Nawet bym Ci coś powiedział... A co mi tam, powiem.-powiedział Harry. Był pijany, więc ciągle się śmiał i nie mówił zbyt wyraźnie.-Uważam, że jesteś nawet... Pociągający.-dokończył.
-To fajnie, cieszy mnie to, bo jestem gejem.-wypaliłem. Na trzeźwo pewnie nigdy bym mu tego nie powiedział. 
-Oj Louis, Louis, nie ładnie.-zaśmiał się. Gdybym nie był pijany pewnie zabolało by mnie to. 

Perspektywa Harrego.

Wyszliśmy z klubu około drugiej w nocy. Ruszyliśmy w stronę mojego domu, ponieważ u Louis'a było więcej osób do obudzenia. Wiem, zabawnie to brzmi ale byliśmy pijani. Weszliśmy po chichu do domu. Próbowaliśmy nikogo nie obudzić. Przemknęliśmy się do mojego pokoju. 
-Zostaniesz?-zapytałem szeroko się uśmiechając.
-Nie wiem... Jak zrobisz coś dla mnie.-powiedział podchodząc do mnie powoli podciągając mi koszulkę.
-Louis, nie, będziesz tego żałował.-odepchnąłem go lekko.-Jesteśmy pijani.
-Ja nie będę tego żałował. Ani tego.-powiedział złączając nasze usta w pocałunek. Całował delikatnie, powoli. Czułem od niego niewielką ilość alkoholu ale mimo wszystko pocałunek był cudowny. Cudowny?
______________________________________________________
Wiedziałam, że poprzedni rozdział mi nie wyszedł...
Dlatego teraz daję Wam trochę więcej Larrego.
I tak jestem Wam wdzięczna za 5 komentarzy xx.
I pytanie:
Co myślicie o Tomie?

Czytasz=komentujesz :)

~Juliette.

Day 2.

Tytuł dnia: "You smile, I smile..."


Perspektywa Harrego.

-Harry, wstawaj!-obudził mnie krzyk dziadka dochodzący z kuchni. Zerwałem się na nogi i sięgnąłem po komórkę, by sprawdzić godzinę. Kurwa mać, ale już późno.-pomyślałem schodząc do kuchni w samych bokserkach. 
-Dziadku, o której ma przyjść Lou...-zatrzymałem się w drzwiach. W kuchni siedział mój dziadek z Louis'em. Śmiali się serdecznie, ale gdy ich tylko mnie zauważyli przerwali swoją rozmowę. 
-Cze... Cześć Louis.-jąkałem się zarumieniony.
-Cześć Harry.-przywitał mnie Lou.
-My-myślałem, że przyjdziesz później czy coś... To ja może... Pójdę się ubrać.-spanikowałem i ruszyłem z powrotem do swojego pokoju. Trzasnąłem drzwiami i zdenerwowany usiadłem na łóżku. Z szuflady szafki nocnej wyjąłem żyletkę. Wziąłem ją do rąk i poobracałem w palcach. Spokojnie Harreh, spokojnie...-pomyślałem. Odłożyłem żyletkę z powrotem. Wstałem i zacząłem się ubierać. Tym razem ubrany zszedłem do kuchni i usiadłem do stołu. 
-Dzisiaj serwuję Wam moje popisowe danie, pieczeń.-powiedział dziadek stawiając parujące naczynie na stole.
-Mniam, mniam.-zaśmialiśmy się jak za dawnych czasów.
-Co u Ciebie słychać, Harry?-zapytał Louis a mnie zamurowało. 
Czy powinienem powiedzieć, że moje życie jest chujowe? 
-Wszystko w porządku...-skłamałem. Byłem prawie pewny, że chłopak rozpoznał, że nie mówiłem szczerze. Za dobrze się znaliśmy... -A co u Ciebie?-zapytałem.
-Fenomenalnie.-on też skłamał. To od razu to zauważyłem.-Jak Ci się mieszka w Londynie?-dodał. 
-Dobrze. Tam jest... dobrze.-powiedziałem.
-Co z Wami chłopaki? Dlaczego tak się wstydzicie?-próbował ośmielić nas dziadek.-Pamiętacie przedstawienie sprzed jedenastu lat? Louis, byłeś wtedy przebrany za marchewkę. A Ciebie Harry przebrali za sałatę.-wybuchnęliśmy śmiechem. Od tej pory już się nie wstydziliśmy i rozmawialiśmy jak dawniej. Po obiedzie zabraliśmy się za oglądanie starych fotografii z dzieciństwa. Nagle telefon Lou zaczął dzwonić.
-Halo?-odebrał.-O mój Boże, całkiem zapomniałem!-tłumaczył się.-Przepraszam. Nie krzycz, zaraz będę.-powiedział przerażony. Szybko pożegnał się z nami i wybiegł z domu. Razem z dziadkiem zdezorientowani spojrzeliśmy na siebie. 
-Boję się o tego chłopaka. Od niedawno zachowuje się dziwnie.-powiedział dziadek.
-Może... Może z nim porozmawiam przy następnej okazji?-zasugerowałem.
-Dobrze by było.-odpowiedział dziadek. Wróciliśmy do oglądania zdjęć. Cały czas jednak nie mogłem się skupić, ponieważ przed oczami miałem tylko te zielone tęczówki Louis'a, które zawsze przepełnione były iskierkami radości. Teraz jednak było w nich widać wyłącznie smutek a nawet rozpacz... 
Czy ja do cholery jasnej nie mogłem przestać myśleć o Louisie? Ja pierdole, ej...

Perspektywa Louis'a.

Wybiegłem z domu pana Walsh'a. Wsiadłem do samochodu zaparkowanego pod nim.
-Kurwa Louis, znowu się spóźniłeś, co z Tobą?-krzyczał na mnie mężczyzna o kruczoczarnych włosach.
-Przepraszam, Tom, nie denerwuj się...-jąkałem się.
-Nie kurwa, nie ma przepraszam, nie dość wczoraj oberwałeś?-zapytał i spoliczkował mnie. Nic nie powiedziałem tylko zacisnąłem zęby z bólu. Samochód ruszył. Pojechaliśmy do tego domu...

Perspektywa Harrego.

Po oglądaniu albumów z dziadkiem postanowiłem odwiedzić siostrę Lou, Lottie. Była moją dobrą przyjaciółką, zawsze nieźle się dogadywaliśmy. Zadzwoniłem do drzwi. Po chwili ujrzałem w nich Lottie.
-W czym mogę pomóc?-zapytała zdezorientowana.
-No wiesz Ty co, Lott! Żeby starego przyjaciela nie poznawać?!-oburzyłem się dla żartu. 
-Harry!!!-pisknęła i rzuciła mi się na szyję. Poczułem od niej zapach waniliowych perfum. -Zabieram Cię na spacer.-pociągnąłem ją za rękę. 
-Co u Ciebie słychać?-zapytała.
-Dobrze.-skłamałem.
-Harry... Szczerze.-powiedziała.
-No... Mam depresję.
-Co? Jak to? Czemu?
-Dwa lata temu zdarzyło się coś, czego nigdy nie zapomnę... Ale nie chcę teraz o tym rozmawiać.-dziewczyna zrozumiała mnie i więcej nie wracaliśmy do tego tematu. Na spacerze było miło, nawet bardzo. Dowiedziałem się, że Lottie jest artystką i kocha rysować. Wieczorem odprowadziłem ją do domu. 
-Dzięki za udany dzień, to ten... Pa.-powiedziała i stanęła na palcach, by dać mi buziaka w policzek po czym weszła do domu. Zamarłem. Czyżbym podobał się Lottie?
Ja przecież byłem... gejem...


Był już późny wieczór, leżałem, gdy nagle mój telefon zaczął wibrować... Sms.
Odebrałem go. Był od obcego numeru.

"Cześć Haroldzie, tu Louis :)

Jutro o 19 przyjdę po Ciebie i ruszymy na imprezę, ok?"

Uśmiechnąłem się do siebie i odpisałem:

"Jasne xoxo."

Cieszyłem się, że znowu z Louisem zbliżymy się do siebie. Zbliżymy... Zbliżymy... Zasnąłem.

___________________________________________

Skończyłam.
Nie jestem zadowolona, zawaliłam, przepraszam.
OMG było 7 komentarzy, nie wierzę!
Jesteście cudowni, love ya all!
O co chodzi z Lottie? Jak myślicie?
I kim był tajemniczy przyjaciel Louis'a?

Czytasz=komentujesz. :)

~Juliette.